#i o cały nasz świat
Explore tagged Tumblr posts
slavicafire · 1 year ago
Note
Cześć!
Nie wiem właściwie czego oczekuję od twojej odpowiedzi, ale... Jestem z pogranicza pewnych grup etnograficznych w Polsce, technicznie rzecz biorąc mogę do nich należeć (mój pradziadek należał do jednej z nich). Problem polega na tym, że nigdy nie uczyłam się gwary, dialektu, tradycji. I myślę, że czułabym się fałszywie ucząc się tego teraz, jakby to nie było naturalne przez brak pewnych doświadczeń (nikt do mnie gwarą nie mówił, nie mówił o lokalnych tradycjach). To tak jakby ktoś urodził się na Kaszubach, kaszubskiego nigdy nie znał, a nagle zaczął się uczyć i języka i tradycji, bo to jego rejon. Co sądzisz o takim "po czasie" dołączaniu do kultury swojego regionu?
po to kultura istnieje aby ją poznawać, aby do niej dołączać, aby ją kultywować w sposób żywy, pełen szacunku i pasji, pełen ciekawości i gotowości na tłumaczenie tej kultury na nasze potrzeby i na naszą wrażliwość - bo jeśli my nie będziemy kultywować tych tradycji w ten sposób, to one wcale nie zginą... tylko będą kultywowane przez najgorsze ścierwo dorabiające do nich otoczkę homogenicznej tradycjonalistycznej białej rasy, i przerabiające ją na jedyny słuszny młot na wszelką odmienność.
kultura żyje, zmienia się, istnieje po to aby pozwolić nam na budowanie swojej tożsamości i więzi z innymi ludźmi, czy tymi żyjącymi razem z nami czy tymi, którzy odeszli. istnieje dla nas, to jest jej główna funkcja - i jeśli naprawdę chcesz ją poznać i masz w sobie gotowość aby podejść do tego szczerze i z pasją, to masz do tej kultury takie samo prawo nawet jeśli się w niej nie wychowałaś. jeśli nie podchodzisz do tego fałszywie to nie jest to fałszywe, ot cała filozofia.
prawie nikt nie zna swojego pochodzenia wzwyż, powiedzmy, pięciu czy sześciu pokoleń - a i te sześć pokoleń wstecz zupełnie inaczej tą kulturę rozumiało, inaczej budowało swoją tożsamość, w innym świecie żyło. gdybyśmy się opierali tylko na kultywowaniu tego na co mamy w 100% papiery to w zasadzie utracilibyśmy wszelkie tradycje, wszelkie konteksty, wszelkie ślady przeszłości - i tylko najgorsi z najgorszych budowaliby sobie na nich swoje ideologie, a bogactwo doświadczeń i kreatywności całych pokoleń poszłoby w zapomnienie.
poznając tradycje, kulturę, ucząc się wyciągać z nich wnioski i przekładać je na nasze potrzeby, dokładamy się do tego pięknego i burzliwego arrasu ludzkich żyć i doświadczeń - tworzymy coś, dzięki czemu kolejne pokolenia będą mogły chociaż w najmniejszym stopniu spojrzeć w przeszłość, na nas, na ludzi sprzed pięciu czy dziesięciu wieków, i pomyśleć: hej, nie jestem jednak sam, nie jestem jedyną osobą, która te same góry czy kluski kocha tak mocno, ludzie zawsze byli ludźmi i zawsze śpiewali wokół ogniska i śmiali się z naprawdę durnych rzeczy.
więc nie przejmuj się, nie zamartwiaj, tylko chłoń tą kulturę jak tylko możesz i ciesz się nią, i dołóż swoją własną cegiełkę do tego jak jest ona używana - i jak zostanie zapamiętana.
25 notes · View notes
niedoceniony · 11 months ago
Text
Ciężko namalować piękny obraz mając stare i zniszczone farby i narzędzia Ciężko namalować piękny obraz gdy ludzie którzy powinni być nam najbliżsi zabijają w nas artystyczną nutę odciągają nas i mówią że nam się nie uda że nikt tego nie doceni i nie potrzebuje,a już wcześniej mieliśmy dobre wyniki i mogliśmy przekuć tą przyszłość w coś lepszego… Ciężko gdy nasi współpracownicy i ludzie o których dbamy wbijają nam nóż w plecy… Ciężko gdy nasi bliscy mówią nam że nie mamy robić jedynej rzeczy którą kochamy i która sprawiała… Ze chciało się nam w pełni żyć…
Ale nadal musimy się starać… by stworzyć nasze dzieło… Nawet gdy… Cały pierdolony świat Jest przeciw….
48 notes · View notes
niechciaana · 8 months ago
Text
Rzeczy, których na co dzień nie mówię swojemu chłopakowi:
Przywrócił moją wiarę w miłość.
Najbezpieczniej czuję się w jego ramionach.
Uwielbiam nasze quality time, który spędzamy razem.
Sprawił, że odżyłam i na nowo chcę poznawać świat.
Zauważam i doceniam każde najmniejsze rzeczy, które dla mnie robi.
Czasami patrzę się na niego niezauważalnie i podziwiam jaki jest piękny.
Ciągle rozmawiam o nim z dumą z moimi przyjaciółmi i rodziną.
Cały czas czuję motylki w brzuchu jak dotyka mojej twarzy i całuje mnie w czoło.
Jego uśmiech i szczery śmiech sprawiają, że moje serce się uśmiecha.
Jest moją największą motywacją i napawa mnie przeogromną dumą.
11 notes · View notes
babuszcats · 1 year ago
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
[fragment audycji Podsumowanie dnia TokFM 27.10.2023 - wypowiedź dr Osamy Abo Zebida]
List dr Osamy Abo Zebida, Polaka uwięzionego z rodziną w Strefie Gazy. Do całego świata, w szczególności do rodaków w Polsce
Nazywam się Osama Abu Zebida, jestem inżynierem, ojcem czwórki dzieci, Gazańczykiem, Palestyńczykiem, Polakiem.
My, kolejne cztery polskie rodziny oraz ponad dwa miliony ludzi, jesteśmy więzieni w Strefie Gazy przez Izrael. Jest tu 28 osób z polskim obywatelstwem oraz dwoje małżonków polskich obywateli.
Nie jesteśmy wcale lepsi czy ważniejsi od pozostałych dwóch milionów ludzi w Gazie. Ale nie jesteśmy też gorsi, a nasze życia nie są mniej warte od innych Polaków – np tych, których polski rząd ewakuował wojskowymi samolotami z Izraela.
Nasz dom w mieście Gaza został zbombardowany przez Izrael pierwszego dnia wojny. Zdążyliśmy zabrać telefony i paszporty, nic więcej, wskoczyliśmy w samochód i uciekliśmy na południe Strefy Gazy – tam gdzie Izrael kazała udać się milionowi ludzi. Cała nasza piękna dzielnica kilka godzin później leżała w gruzach.
Uciekliśmy do domu przyjaciół w Rafah. Południe miało być bezpieczniej, ale nie jest. Izraelska armia cały czas bombarduje nasze okolice. Przedwczoraj izraelski pilot zbombardował dom naszych sąsiadów w Rafah i zabił całą rodzinę, która tam mieszkała, oczywiście wśród nich były kobiety i dzieci. Dziś w nocy Rafah było celem izraelskiego ostrzału artyleryjskiego. To było wyjątkowo przerażające.
Czy Państwo wiecie jak działa artyleria? Pocisk artyleryjski trafia do celu jeśli spadnie w odległości 100 – 150 m od wyznaczonego obiektu. Zgodnie z przepisami prawa międzynarodowego, nie wolno ostrzeliwać z artylerii gęsto zaludnionych obszarów cywilnych – a praktycznie cała Strefa Gazy jest gęsto zaludniona, a miasta na południu szczególnie – Rafah i Khan Younis z setkami tysięcy ludzi, którzy uciekli z północy – są pełne ludności cywilnej.
W mieszkaniu, w którym teraz jesteśmy przebywa blisko 70 osób, znowu – większość z nich to dzieci. Izrael używając artylerii za cel stawia sobie całą ludność cywilną w Rafah, my też jesteśmy celem.
Nie widzimy tutaj żadnych uzbrojonych ludzi, nie widzieliśmy ani nie słyszeliśmy, żeby z naszej okolicy Hamas wystrzeliwał rakiety. Ale dla nas jest jasne – celem Izraela nie jest zniszczenie Hamasu, celem jest zniszczenie całej Strefy Gazy, sterroryzowanie ludności cywilnej, dokonanie jak największych szkód. Izraelska armia morduje wszystkich – kobiety, dzieci, starsze osoby.
Nie mamy wody, prądu, sieć komórkowa jest bardzo słaba, Izrael celowo zniszczył infrastrukturę komunikacyjną. Nie wiemy co się dzieje z naszymi bliskimi, są tu polskie rodziny, z którymi nie mamy kontaktu.
Nie wiemy co jest bardziej przerażające – czy bombardowania i strach przed śmiercią czy też fakt, że za moment nie będziemy mieli jak się komunikować ze światem. Tu będzie trwało ludobójstwo i świat się o tym nie dowie.
Ale nawet teraz, póki z Gazy docierają wiadomości o sytuacji tutaj – nikt się nami nie przejmuje. Przecież wiecie o dziesiątkach rodzin zabitych we własnych domach, o przepełnionych szpitalach, w których operacje przemęczeni lekarze przeprowadzają na podłodze, bez narkozy. Wiecie o całych dzielnicach mieszkalnych zamienionych w pył. Wiecie o blisko 6 tysiącach zabitych ludzi, z których większość to kobiety i dzieci. Wiecie, że kara za działania Hamasu spadła na ponad dwa miliony ludzi i wiecie, że to jest pogwałcenie prawa międzynarodowego.
Jesteśmy obywatelami Polski, ale już wiemy, że drugiej kategorii; wiemy, że w Waszych oczach nasze życie, nasze cierpienie nie jest warte tyle samo, co Polaków po drugiej stronie granicy.
Zginęła rodzina naszego przyjaciela, obywatela Polski – jego mama, siostra, jej dzieci, jego bratowa i bratanek. Czy ktoś z MSZ-u się tym zainteresował? Nad ewakuacją Polaków z Izraela debatował prezydent i Biura Bezpieczeństwa Narodowego, poleciały samoloty wojskowe. A co z nami? Gdzie narada w sprawie ratowania nas? Prosiliśmy Ambasadę RP i Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP o ewakuację nas z Gazy w celu ratowania nasze życia, ale nie było z ich strony reakcji.
Nie ma tu schronów, nie ma bezpiecznych miejsc, nie ma już dokąd uciekać. Nie możemy wyjechać dopóki Izrael nie nakaże Egiptowi otworzyć przejście graniczne w Rafah. Izrael bombarduje szkoły, szpitale, obiekty ONZ, domy rodzinne, meczety, kościoły. Gdzie mamy się schować, gdzie mamy iść?
W Strefie Gazy jest teraz 28 osób z polskim obywatelstwem i dwoje małżonków obywateli Polski. My, i ponad dwa miliony ludzi w Strefie Gazy, jesteśmy zakładnikami Izraela. Zakładnikami, których Izrael regularnie zabija. Mam nadzieję, że gdy będziecie czytać ten list, wszyscy z nas będą jeszcze żywi.
Wzywamy do natychmiastowego rozejmu i zaprzestania masakry popełnianej przez Izrael na cywilach w Gazie!
Podpisano, dr Osama Abo Zebida Rodzina Mustafa Rodzina Taha Joanna Majid, Marta, Julia, Karim, Elias El Nakhal
11 notes · View notes
loveface22 · 3 months ago
Text
Gdyby miało nie być jutra,
Poszukała bym szczęścia…
W uśmiechach, motylach i najdrobniejszych gestach!
W promieniach słońca i kropli deszczu z nieba.
We wszystkim co czuje, smakuje i dostrzegam!
Gdyby miało nie być jutra,
To chciała bym pamiętać chwile szczęścia
i te które nauczyły mnie jak przetrwać…
Uszanowała bym też te pełne ciszy i spokoju,
Nie zapominając o tych pełnych łez i niepokoju!
Gdyby miało nie być jutra,
Chce pamiętać o miłości…
Tej pierwszej i następnej i każdej ,,na zawsze”
Pamiętać o chwilach w których nie było nic między nami,
Jak i tych kiedy miedzy nami cały świat był zawarty!
Gdyby miało nie być jutra
Chce zachować na zawsze
Pierwsze słowa! Pierwsze kroki i pierwsze nasze żarty!
Chce mieć w sercu słowo ,,mamo”, wymówione głosem słodkim!
Chcę pamiętać wspólne chwile tak ulotne jak ulotki!!
Gdyby miało nie być jutra…
2 notes · View notes
myslodsiewniav · 11 months ago
Text
Dynamicznie, sytuacja rozwojowa, nadal czuję się tak, jak tykająca przed wybuchem bomba
19-12-2023
Dziś jestem w niedoczasie - znowu - ale bez próby połknięcia swojego ogona i bez paniki.
Dobrze się dziś czuję. W końcu - bo wczoraj się wyspałam xD
Mam naprawdę mało czasu na zrobienie bardzo obszernego zaliczenia, więc naparzam w klawiaturę. Rzecz w tym, że podeszłam do tematu ambitnie, skonsultowałam swój pomysł z wykładowczynią w weekend. Powiedziała, że w zależności od wykonania tego co jej opisałam da mi 3,5-4, ale nie mogę liczyć na 5. A ja chcę dostać 5. Po moim pytaniu sprostowała całemu mojemu rokowi czego DOKŁADNIE od nas oczekuje: podała nam NA TYDZIEŃ PRZED ODDANIEM kryteria, którymi będzie się kierować i tak właściwie opisała czego oczekuje, ech - daje nam absolutną wolność kreatywną, im bardziej pojechane interpretacje tematu tym lepiej. Najważniejsze: mają to być interpretacje NASZE. Mogą być to nawet zwykłe skany bazgrołów na kartce - byleby oddawały temat. To jest jej cel. A będzie obniżać ocenę za "pójcie na łatwiznę" czyli według niej: 1 - podanie :cytatów wizualnych" w postaci tych samych przykładów dzieł sztuki, jakie nam udostępniła na wykładach; 2 - używanie grafik wygenerowanych przez AI; 3 - użycie wyłącznie grafik z sieci, bez podania autora i źródła (czyli de facto kradzieży i podszywania się pod autora). Luz. Ale nie mogę nawiązać do tego do czego nawiązać chciałam wedle tych wytycznych, muszę pomysł zaimplementować od nowa (mój projekt początkowo nawiązywał do istniejących dzieł sztuki w formie uproszczonych grafik / groteski / satyry, a potem "cytowałam" jotpegi konkretnych dzieł sztuki w których widoczne są te lub inne zagadnienia. Ekhem. No i okazało się, że całkiem moim zdaniem autorska wizja zasługuje na 3,5-4 ech... Oczywiście nie pokazałam Pani dr swojej pracy, ani jak ją na ten moment dopieściłam, jak ma ona dużo innych zalet w 100% AUTORSKICH, wizualnych i na temat. Wierzę, że za to co jest tematem przewodnim by mi ocenę podniosła, ALE wiem już, za co była gotowa mi ocenę obniżyć xP a ja chcę PIĄTEKĘ! więc mam czas do piątku na zrobienie około 40 stron od nowa xD Mówiłam, zbyt ambitnie do tego podeszłam).
Wczoraj z mamą nie miałam czasu rozmawiać - odwieźli mi pieska rano, do pracy. Obydwoje opowiadali o perypetiach związanych z piastowaniem nowej roli - bycia babcią i dziadkiem. Cały ich świat to teraz ten słodki 4-miesięczny królewicz i miło mi bardzo. Fajnie, że się odnajdują. Ale o ich sposobie traktowania mojej osoby będę musiała z nimi porozmawiać.
Jakoś na kwadrans po odjeździe moich rodziców (wczoraj) zadzwoniła moja siostra. No i tym telefonem mnie wczoraj skosiła. Jechałam na oparach energii, ale jak mi w drugim zdaniu zdetonowała bombę, to wiedziałam, że nie powinnam tego połączenia przerywać, a tematu odkładać na później, a zarazem wiedziałam, że do tej rozmowy zużyję masę energii, cierpliwości i siły, a także takiej uważności i bystrości, precyzji intelektualnej. No i się tak stało. Po tym telefonie nie miałam już siły na NIC. Skończyłam wczoraj pracę. Zjadłam obiad, wykąpałam się, usiadłam do zadania na studia, tego, które muszę oddać do piątku (no, do drugiego dnia Świąt Bożego Narodzenia, ale WIEM, że nie będę miała przestrzeni by cokolwiek ruszyć w tym temacie w Wigilię, ani potem, żonglując między spotkaniami z rodziną moją i mojego partnera... fuck). Siadłam i patrzyłam w ekran, jak zombie, nic we mnie nie było, ani krzty pomysłu, kreatywności, ani siły po prostu by się starać. Po chwili poczułam jak ze stresu ciągnie mnie na wymioty, więc poddałam się. Wzięłam telefon i poszłam czytać komiksy w łóżku, zasnęłam wcześniej i spałam długo. Ponad 12h. Najwyraźniej mój organizm tego potrzebował.
Dziś się czułam o wiele lepiej i naprawdę miałam masę siły i energii na realizację planu - prawie wszystko co planowałam dziś zrobić już zrobiłam! Wow!
A! Nie napisałam co siostra mi zdetonowała xD. Ech. Odbieram telefon od niej, a ona radośnie i przyjaźnie mi ćwierka do ucha, że "cześć, Villcia! Dzwoniłam do rodziców i mama powiedziała, że już od ciebie wyjechali. Podobno masz dziś nieco luźniejszy dzień w pracy, czy masz teraz przestrzeń na rozmowę, czy może zdzwonimy się później, co?" - miło, z szacunkiem dla mojego i swojego czasu. Lekko jak bita śmietana na gorącej czekoladzie zagaiła tonem ploteczkowo-pogaduchowym. Siedziałam sobie z excelem, uzupełniałam dane, nic co by wymagało ode mnie 100% uważności, faktycznie rodzice się nie mylili - gdy odstawiali mi małą do domu, akurat tak wyszło, że miałam zaskakująco spokojny poniedziałek w robocie (w poniedziałki zwykle jest największy zapierdol i młyn, ruch). Też lekko rzuciłam siostrze, że roboty troszkę mam i jak zacznie się ruch, to będę musiała się rozłączyć, ale mam przestrzeń na pogaduchy. Na co siostra dalej radośnie i lekko "A, to dobrze, bo mam ochotę pogadać. Widzisz, właśnie rozważam zostanie antyszczepionkowcem!".
No i zawał na miejscu. xD
Okazało się, że wyskoczyła z tą konkluzją trochę w formie serio, a trochę hiperboli, a trochę w formie buntu wobec tego co ją spotkało w zeszłym tygodniu. Ale nim do tego doszłyśmy już nerwowo chodziłam po całym mieszkaniu, spokojnie słuchając, chociaż w środku miałam BURZĘ, dla uspokojenia popijałam wodę (wypiłam spokojnie z 2 litry, być może więcej) i kawę (jak zaczaiłam, że w chwilę wypiłam gorącą kawę, to poszłam po wodę).
Chciałam się dowiedzieć jakie argumenty ją do tego przekonały i przedstawić jej kontrargumenty, aby poddała jednak tą wstępną decyzję/groźbę wątpliwości. Przytoczyć jej stanowisko naukowe i semiotyczne...
Opowiedziała mi co się stało i jakie kroki podjęła, jak poznałam całość tej historii to ta bomba wydała się mniej nuklearna niż na początku.
Przede wszystkim to wygląda tak - gdyby to zależało od mojej sis to by już TERAZ niesiona na wkurwie należała do klubu antyszczepionkowców, ale Szwagier jest jednak zwolennikiem szczepionek, chociaż po tym co przeżyli w gabinecie lekarskim w piątek w zeszłym tygodniu czuje się również bezsilny, poniżony i postawiony w absurdalnie patowej sytuacji. A wszystko dlatego, że chcieli być dobrymi rodzicami i zadbać o swojego synka, zapewnić mu wszelkimi dostępnymi środkami bezpieczeństo (w znaczeniu "podając wszystkie dostępne i wymagane szczepienia", ale mając również pewność, że powikłania nie zrobią małemu krzywdy). Jest taka opcja by przed zaszczepieniem sprawdzić czy młody człowiek nie ma uczulenia na jakikolwiek składnik szczepionki - wyczytali to na stronie NFZu, ale też tą informację podali im w trosce, zapobiegawczo, mądrzejsi o tę wiedzę znajomi, których o 2-3 miesiące starszy od mojego siostrzeńca malutki synek wylądował właśnie na intensywnej terapii z powikłaniami po szczepieniu. Dziecko walczyło tygodniami o życie, a teraz nie wiadomo jak będzie się rozwijało.
Dlatego moja siostra z mężem wypełnili odpowiednie podanie, poszli do lekarki prowadzącej ich synka z tym podaniem prosząc od razu o skierowanie do alergologa w celu opisanym powyżej, a pani ich wyśmiała, zwymyślała od osób, które domagają się "specjalnego traktowania", zlekceważyła wielokrotnie, poniżyła, a na koniec lekceważąco oddała im do rąk to podanie z ich, rodziców, uzasadnieniem w jakim celu proszą o odroczenie zaplanowanego szczepienia (by najpierw sprawdzić u alergologa, na NFZ czy ich dziecko nie ma uczulenia na składniki szczepionki - co jest opisane jako przeciwskazanie do podawania szczepionki na samym preparacie i dlatego istnieje ta procedura). Zwróciła im je. Zszokowana siostra zapytała czy ona tego podania nie przyjmie i nie wyśle zgodnie z procedurą w odpowiednie miejsce. A pani doktor powiedziała, że mogą to zabrać, albo jej zostawić, generalnie jest jej whatever, to i tak według niej ma znaczenia, może to nawet wysłać, ale gwarantuje, że nikt z tym nic nie zrobi. Ani nikt, a o już szczególnie ona nie da im skierowania na badanie alergologiczne na składniki szczepionki dla 4-miesięcznego bobasa. Gdy moja siostra i Szwagier zwrócili uwagę, że to jest uzasadniona procedura i maja prawo wnioskować o to o co wnioskują (w końcu formularz istnieje, nie?) to doktorka z uśmiechem złośliwym sarknęła "możecie mnie zgłosić do sanepidu, jak chcecie".
No to zgłaszają ją do sanepidu.
A rozsierdzona do czerwoności siostra w domu zaczęła szukać sama, na własną rękę co to za preparaty (w sensie, że jakie szczepionki, jakiego producenta, co jest w składzie) są podawane dzieciom, jak wygląda prawo w kwestii szczepień. Dowiedziała się jaki syf może być w szczepionkach. I po nitce do kłębka trafiła na grupki antyszczepionkowców, gdzie już legendy i mity "w logiczny sposób" wyjaśnione, składające się w spójną całość przeraziły ją zupełnie. I stwierdziła - magister do cholery, wyedukowana w obszarze medycznym, szczególnie sfery dermy, babka, która chemię i biologię rozpykiwała - że chuj, że jednak szczepionki to zło i to szaleństwo szczepić dzieci. Że jaki rodzic coś takiego zrobiłby swojemu dziecku! Itp Itd.
No i tu już zaczęłyśmy inną rozmowę: najpierw ją uspokoiłam (bo nakręciła się wkurwem, jak o tej doktorce mi opowiadała, a potem wkurwem i strachem jak streszczała "logiczne" i "zdrowo rozsądkowe" dowody antyszczepionkowców na szkodliwość szczepień) i analizowałam z nią każdy argument. Co wie, że mówi nauka, a jakie dowodu przedstawia opcja antagonistyczna. Czego nie wiemy o legitnie brzmiącej grupie/próbie badanych podanych z przykład u antyszczepionkowców. O dowodach anegdotycznych. O upiornym NFZ. O próbie bycia odpowiedzialnym rodzicem podczas, gdy niektórzy lekarze w tym przeszkadzają zamiast pomagać.
No, było ciężko.
Nie wiem w sumie po co do mnie zadzwoniła z tym? Wczułam się w rolę "starszej siostry, która często wie więcej i wie lepiej" ale może nie tego u mnie szukała?
Bo jedyne co ją uspokajało, to wspomnienie Szwagra - że moje argumenty pokrywają się z jego argumentami. Jesteśmy otwarcie na możliwość, że każde z podejść jest okay i każde się myli. To zależy to najlepsze podejście. By wysnuć dobrze dobraną ścieżkę należy zebrać informację - czyli zrobić badanie na te składniki szczepionki i upewnić się, czy malec nie jest na coś uczulony. Nauka udowadnia jedno, a przykłady anegdotyczne drugie. Od jednostki zależy czemu wybiera wierzyć/ Że trudno - moim zdaniem - zwalać "regresję rozwojową u 5-miesięcznego bobasa" wyłącznie na szczepionkę, bo nie wiemy co jeszcze się zmieniło w życiach tych maluchów, które są przywoływane jako dowód na to, ze szczepionki szkodzą: to mogła być 1 - reakcja na podanie szczepionki, organizm skupił się na walce z patogenem zamiast na innych funkcjach, 2 - reakcja na podanie szczepionki, która zbiegła się w czasie z innymi trudnościami, jakie wydarzyły się w życiu dziecka np: miało trudność z raczkowaniem, rodzice się kłócili, zrobiło się zimno/gorąco przez co pojawiło się u dziecka reakcja na natłok bodźców sensorycznych i po prostu to przetrawiało, a może tata wrócił do pracy i maluch poczuł, że znajoma rutyna się zaburzyła, a może do diety na dodatek włączono dziecku marchewkę na którą de facto ma uczulenie, a może było chore na wirusówkę, a może to po prostu oznaka innych cech osobniczych, które dały dopiero w danym momencie o sobie znać - NIE WIEMY TEGO (nawet o sobie samych tego często nie wiemy, a co dopiero o innym człowieku!), 3 - nie ma to nic wspólnego z podaniem szczepionki, ale jest związane z którym z innych czynników, których rodzic nie bierze pod uwagę.
To była ciężka rozmowa.
Mam wrażenie, że ona chciała się mi wygadać i wykrzyczeć. I uzyskac jakieś zapewnienie? Zrozumienie?
Ech. Potem siostra wyznała, że zadzwoniła do kuzynki - tej, która jest antyszczepionkowczynią - pytając o to, jakie ta ma doświadczenia. No japierdole. I ta kuzynka się odpaliła gorącym nawracaniem na swoje wyznanie, wręcz sekciarsko straszyła mi siostrę opowiadając drmatyczne historie o śmierciach dzieci. Siostra mi to relacjonowała z takim... no wkurwem, żalem wobec lekarzy, strachem o synka, olbrzymia niezgodą (bo czarnymi bohaterami wszystkich tych historii byli lekarze). Ech. Żeby nie było - w każdej grupie zawodowej są nieczułe debile, pozbawione empatii poczwary z przerostem ego i upajające się władzą w swoim obszarze. W KAŻDEJ. I nie mam zamiaru odwodzić mojej siostry od pomstowania na tą lekarkę, która ją wyśmiała, ani na tych okrutników z makabrycznych opowieści kuzynki. Nikt im nie powinien chronić dupy w imię nauki. Nikt. Powinni wylecieć z roboty i odpowiadać karnie - jak nie masz podejścia do pracy z ludźmi to nie pracuj z ludźmi. Proste, są inne opcje by się realizować medycznie. Jednak... Ech... te historie, które jak głuchy telefon ze zgrozą powtarzała mi wczoraj siostra już słyszałam. I to od tej samej kuzynki. W 2017 roku. W 2019 roku. W 2020 roku. W 2021 roku. W 2022 roku. Nie były aż tak kategorycznie czarno-białe, miały pewne niuanse, których albo moja siostra nigdy nie usłyszała, albo wybrała by ich nie zapamiętać. I przyznaję, opowiedzenie tych pięciu historii jedna po drugiej przytłacza i stwarza wrażenie życia w opresji, skazania na walkę z okrutnym systemem i budzi potrzebę PANICZNEGO chronienia tego maleństwa, które sis powołała na świat, a który to świat nie chce go przyjąć bezpiecznie.
No.
Straszne to było.
Budziło paniczny lęk.
I ten lęk moją siostrę - połączony z wkurwem i pieklącą bezsilnością - przekonuje do tego by zostać antyszczepem. Bo tamci ludzie rozumieją jej wartości, jej cele, jej potrzebę chronienia dziecka.
Dawałam jej perspektywę, rozplątałam tą lawinę nieszczęścia i niedoli na epizody, a potem na lata, a potem dodałam niuanse o których wiem i zaznaczyłam, że pewnie o masie innych rzeczy nie wiemy.
Zaadresowałam ten lęk, przypominałam, że ma do niego prawo, wyznałam, że ja też się wkurwiłam słuchając o tej lekarce co szasta zdrowiem i życiem mojego siostrzeńca; że moim zdaniem szwagier i sis dobrze, bardzo odpowiedzialnie i mądrze zrobili domagając się testów alergicznych - to bardzo mądre, odpowiedzialne posunięcie, które pozwoli młodego zaszczepić, a z nich ściągnie napięcie i strach.
A na tą babę z przychodni, tą, która skończyła medycynę i zachowuje się jak zupełna ignorantka, zaproponowałam, aby napisali skargę do Sanepidu, do Rzecznika Praw Pacjenta, do jej szefa i do NFZtu. I może do PIPu? I może do lokalnej prasy?
Jakieś pomysły gdzie jeszcze można wysłać donos na tą panią?
Wysłałabym na nią donos gdzie się da.
I każdy z tych donosów zaczęła listą wymieniającą jaka jeszcze instytucja dostała kopię niniejszego pisma :P
Bo właśnie takie postawy u lekarzy pomagają ruchowi antyszczepionkowemu. Zero empatii, ignorancja, lekceważenie, nierozumienie potrzeb ludzi - przecież chcą dobrze dla swoich dzieci do cholery!
Brawa dla tej pani, powinna dostać nominacje do medycznego odpowiednika Złotej Maliny. Największa dzbanica wśród lekarzy, popisowy koncert braku kompetencji xD
Z tego wszystkiego siostra - od antyszczepionkowców - dowiedziała się jakich badań w punktach szczepień noworodków się nie wykonuje, a jakie powinny być wykonane przed podaniem szczepionki. Ja nie ufam szpitalowi w mojej rodzinnej miejscowości - moją mamę ledwie dwa lata temu przecież zaszczepili inną szczepionką niż ta na którą była zapisana, bez zrobienia wywiadu. Dopiero odbierając zaświadczenie przeczytała co jej wpuścili do organizmu, a na co miała przeciwskazania. Jak do nich zadzwoniłam z pytaniem co mam zrobić, gdyby mama miała reakcję niepożądaną to w dupie mieli moje pytania i moją mamę - chronili sobie tyłki, klepali formułki, mówili o tym za co odpowiada szpital, że proszą o kontakt z rzecznikiem. A ja do cholery dzwoniłam po instrukcje jak udzielać pomocy w razie wyników ich błędu, ich dupa mnie nie interesuje tak długo jak moja mama jest zdrowa i nie będzie miała kolejnego wylewu wywołanego przez preparat, który jej wstrzyknęli bez wcześniejszego wywiadu, ani bez informowania jej o zmianie. No i co? NFZ jest niedofinansowany i był/bywa przepracowany. Ale też bywa pełen ludzi niekompetentnych.
Ich -lekarzy - ego i niezadresowane kompleksy powoduje (między innymi, sa też inne czynniki), że ludzie odwracają się od osiągnieć naukowców. Chujowe to.
Ludzkość potrafi wszystko co dobre spierdolić. Ech.
Anyway - trzymam kciuki za siostrę, a jeszcze bardziej za Szwagra, który jest bardziej w fakty naukowe, niż anegdotyczne.
Ale ta rozmowa - nawet teraz jak to piszę podniosło mi to ciśnienie - wydrenowała mnie z siły, emocji. Kurwa, jeszcze to.
Dziś było lepiej.
Wyspana popracowałam, opisałam tym, którym udało wisiałam odpowiedzi na maile, aplikowałam na kilka ofert pracy, vinted zrobiłam (nic się nie sprzedaje, ech, ale przynajmniej wystawiam, niech wisi, to w końcu mam nadzieję pójdzie... ), włosing wszedł (miód, olej rzepakowy i odżywka proteinowa z pszenicy), zrobiłam pranie, rozwiesiłam pranie, umyłam kibel - trochę prokrastynuję przed wykonaniem tej roboty na zaliczenie, bo mam wrażenie, że nie zdążę, nie mam siły, czuję niechęć - słowem ADHD daje o sobie znać, wymyłam naczynia...
.... i umówiłam się też na wywiad. Jestem tym zarazem podjarana i podenerwowana. Będę musiała przekminić co mogę powiedzieć, a czego lepiej dla mnie samej, abym nie mówiła. Nie myślę o tym jakoś ze stresem, bardziej się jaram. Propozycja rozmowy spłynęła w czerwcu, właściwie wyrosła z fajnej wymiany literek, a nagrywka będzie w przyszłym miesiącu, pół roku później. Miałam czas by o tym zapomnieć i nabrać dystansu. I nagle - umawiamy się na termin, ustalamy jak zepniemy dźwięk itp. Ciekawe to.
Słuchałam też bardzo pozytywnego podcastu o historii, ale historii "modnych ciał" - czyli jakie cechy wyglądu jarały Europejczyków przez lata xD i jak bardzo kompleksy przez to są bez sensu xD
Uśmiałam się.
18 notes · View notes
andzia97 · 20 days ago
Text
Czasem stawiamy cały świat na szali dla kogoś, gotowi na wszystko, byleby tylko nie dopuścić do utraty. Przesuwamy własne granice, nawet gdy to nas boli, bo mamy nadzieję, że nasze poświęcenie coś zmieni, że to wystarczy. Błagamy, prosimy, udowadniamy, starając się za wszelką cenę pokazać, że warto nam zaufać, że warto nas wybrać. Ale miłość… miłość, nie potrzebuje dowodów, nie wymaga ciągłej walki, nie sprawia, że musimy o siebie żebrać...osoba która nas kocha a przynajmniej tak twierdzi zawsze znajdzie chwilę dla Ciebie, udowodni to prostym gestem, słowem. Wesprze cię gdy tego potrzebujesz, nawet jeśli nie do końca rozumie z czym się mierzysz...jeśli się czegoś boisz, obawiasz...zrobi wszystko by Cię uspokoić. Nie pozwoli Ci myśleć że jesteś nie wystarczająca/y. Nie zostawia Cię z własnymi myślami i milionem scenariuszy. Tego się nie robi człowiekowi którego się kocha...tego się nie robi żadnemu człowiekowi...
1 note · View note
avemaria7 · 7 months ago
Text
Nowenna pompejańska
Tumblr media
Nowenna pompejańska nazywana jest modlitwą „nie do odparcia”. Za jej pomocą wypraszamy u Najświętszej Maryi Panny łaski, które, mogłoby się wydawać, są niemożliwe do spełnienia. Matka Boża dała obietnicę, że każdy, kto przez kolejne 54 dni będzie odmawiał 15 części różańca, ten otrzyma łaskę, o którą prosi. Kluczem do uzyskania potrzebnych łask jest niezłomna wiara oraz wytrwałość w modlitwie.
Wyraz „nowenna” pochodzi od łac. novem – dziewięć i odnosi się do nabożeństwa zwykle trwającego dziewięć dni. Decydując się na odmawianie nowenny pompejańskiej, deklarujemy, że odmówimy:
3 nowenny błagalne (3 x 9 dni = 27 dni)
3 nowenny dziękczynne (3 x 9 dni = 27 dni).
Nowenna pompejańska trwa więc 54 dni. Codziennie będziemy odmawiać cały różaniec, tzn. trzy jego części – radosną, bolesną i chwalebną. Tajemnice Światła dodane zostały jako czwarta część różańca przez św. Jana Pawła II i nie są obowiązkowe przy odmawianiu nowenny pompejańskiej.
Przez wszystkie dni Nowenny Pompejańskiej modlimy się w jednej, codziennie tej samej, jasno sprecyzowanej intencji. Różaniec powinien być odmawiany w pełnym skupieniu. Czas tej modlitwy poświęcamy wyłącznie Matce Bożej Pompejańskiej.
Jak odmawiać nowennę pompejańską?
Przez pierwsze 27 dni odmawiamy błagalną część nowenny pompejańskiej, przez kolejne 27 dni – część dziękczynną. Modlitwa powinna przebiegać w następujący sposób:
Czynimy znak krzyża
Przed rozpoczęciem każdej z trzech części różańca przedstawiamy intencję, jaką zanosimy do Matki Bożej Pompejańskiej, a następnie wypowiadamy słowa:
Ten Różaniec odmawiam na Twoją cześć, Królowo Różańca Świętego.
Rozpoczynamy modlitwę różańcową od modlitw początkowych różańca: Wierzę w Boga, Ojcze nasz, 3 x Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu – modlitwy te odmawiamy tylko przed pierwszą częścią różańca.
Odmawiamy kolejne 3 części różańca (radosną, błagalną, chwalebną) – 15 dziesiątek – nie musimy mówić wszystkich bez przerwy.
Po ukończeniu trzech części różańca mówimy modlitwę do Matki Bożej Pompejańskiej, odpowiednio błagalną (przez pierwsze 27 dni) lub dziękczynną (przez kolejne 27 dni).
Modlitwa błagalna:
Pomnij, o miłosierna Panno Różańcowa z Pompejów, jako nigdy jeszcze nie słyszano, aby ktokolwiek z czcicieli Twoich, z Różańcem Twoim, pomocy Twej wzywający, miał być przez Ciebie opuszczony. Ach, nie gardź prośbą moją, o Matko Słowa Przedwiecznego, ale przez święty Twój Różaniec i przez upodobanie, jakie okazujesz dla Twej świątyni w Pompejach, wysłuchaj mnie dobrotliwie. Amen.
Modlitwa dziękczynna:
Cóż Ci dać mogę, o Królowo pełna miłości? Moje całe życie poświęcam Tobie. Ile mi sił starczy, będę rozszerzać cześć Twoją, o Dziewico Różańca Świętego z Pompejów, bo gdy Twojej pomocy wezwałem, nawiedziła mnie łaska Boża. Wszędzie będę opowiadać o miłosierdziu, które mi wyświadczyłaś. O ile zdołam będę rozszerzać nabożeństwo do Różańca Świętego, wszystkim głosić będę, jak dobrotliwie obeszłaś się ze mną, aby i niegodni, tak jak i ja, grzesznicy, z zaufaniem do Ciebie się udawali. O, gdyby cały świat wiedział jak jesteś dobra, jaką masz litość nad cierpiącymi, wszystkie stworzenia uciekałyby się do Ciebie. Amen.
Po odmówieniu trzech części różańca wraz z odpowiednią modlitwą odmawiamy Pod Twoją Obronę oraz trzy razy z ufnością wypowiadamy błagalne słowa:
Królowo Różańca Świętego, módl się za nami!
Całą modlitwę kończymy znakiem krzyża.
Przed rozpoczęciem nowenny warto przygotować sobie kalendarz z oznaczeniem dni nowenny błagalnej i nowenny dziękczynnej lub po prostu skreślać dni w zwykłym kalendarzu. Istnieją też specjalne aplikacje na smartfony motywujące do odmawiania nowenny pompejańskiej.
Tajemnice różańca
Część pierwsza — Tajemnice Radosne
Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie
Nawiedzenie świętej Elżbiety
Narodzenie Pana Jezusa
Ofiarowanie Pana Jezusa w świątyni
Odnalezienie Pana Jezusa w świątyni
Część druga — Tajemnice Światła (nie obowiązkowe)
Chrzest Pana Jezusa w Jordanie
Objawienie się Pana Jezusa w Kanie Galilejskiej
Głoszenie królestwa i wzywanie do nawrócenia
Przemienienie Pańskie na górze Tabor
Ustanowienie Eucharystii
Część trzecia — Tajemnice Bolesne
Modlitwa Pana Jezusa w Ogrójcu
Biczowanie Pana Jezusa
Cierniem ukoronowanie Pana Jezusa
Droga Jezusa na Kalwarię pod ciężarem krzyża
Ukrzyżowanie i śmierć Pana Jezusa
Część czwarta — Tajemnice Chwalebne
Zmartwychwstanie Pana Jezusa
Wniebowstąpienie Pana Jezusa
Zesłanie Ducha Świętego na Matkę Boską i apostołów
Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny
Ukoronowanie Maryi na Królową nieba i ziemi
2 notes · View notes
the-road-to-dreams · 2 years ago
Text
Nasza historia
27.10.2021
Poznaliśmy się przypadkiem przez instagrama. Zaczęliśmy codziennie pisać. Dobrze się dogadywaliśmy. Zaczęłam przywiązywać się do ciebie.
Pierwsze spotkanie
Przyjechałam w umówione miejsce. Wsiadłeś do mnie do auta jak do siebie mówiąc, że ci zimno. Zaskoczyłeś mnie. Myślałam bardziej, że ja sobie na spokojnie zaparkuje, wyjdę z samochodu i przejdziemy się.
Koniec końców i tak namówiłam cię na spacer. Zapytałeś czy zawsze jestem taka cicha. Byłam zawstydzona. Nie jestem osobą, która pierwszy raz kogoś zobaczy i będzie swobodnie rozmawiać. Zwłaszcza, że tyle czasu pisaliśmy i zaczęło mi zależeć. Nie chciałam niczego zepsuć. Nie wiedziałam jak się zachowywać. Potem wróciliśmy do samochodu. Im dłużej byłeś obok, tym bardziej zaczynałam czuć się swobodniej przy tobie, śmiać się i rozmawiać. Jednak twoje spojrzenie sprawiało, że nagle nie potrafiłam nic powiedzieć. Czułam zawstydzenie.
Zanim cie poznałam zastanawiałam się, czy istnieje coś takiego jak miłość. Bardziej to fikcja. Za dużo razy ktoś mnie zranił. Obiecałam sobie, że to koniec ufania ludzią.
Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam akurat tobie ufać.
Spodobałeś mi się. Jesteś inny niż wszyscy. Chciałam spędzać z tobą jak najwięcej czasu. Zaczęłam wciągać się coraz bardziej w tą relację. Ale wstydziłam się siebie, tego jak wyglądam, jaka jestem. Bałam się, aby czegoś nie zrobić źle. Nie wiedziałam co myślisz patrząc na mnie. Dlatego twój wzrok mnie uciszał. Coraz bardziej mi na tobie zależało.
Pewnego wieczoru na spotkaniu... Pocałowałam cie. Strasznie się bałam twojej reakcji. Potem wręcz żałowałam. Jestem dziewczyną, pocałowałam cie pierwsza. A co jak się wystraszyłeś? Było mi głupio.
Na innym spotkaniu znów się to powtórzyło. Cały czas siedzieliśmy w aucie wtuleni. Było zimno. Czułam się tak dobrze i bezpiecznie przy tobie. Cały świat przestawał istnieć. Liczyłeś się tylko Ty i ta chwila. Dobrze się razem bawiliśmy. Pełno wygłupów ale też cichych chwil. Gdy po prostu przytulaliśmy się do siebie bez słowa.
30.12.2021
Dzień przed sylwestrem znów się spotkaliśmy. Przed spotkaniem mówiłeś, że musimy o czymś porozmawiać. Stresowałam się. Myślałam, że może chcesz mi powiedzieć, że to koniec. Jesteśmy blisko, ale może dla ciebie za blisko. Milion myśli.
Wtedy siedzieliśmy gdzieś pod mostem w twoim samochodzie. Widać było po tobie, że boisz się tej rozmowy i odwlekasz ją. W końcu zapytałeś czy z tobą będę. Nie mogłam uwierzyć w to. Nawet początkowo usłyszałam całkiem inne słowa. Te których się bałam. Ale to tylko w mojej głowie. Oczywiście zgodziłam się. Zaczęliśmy oficjalnie być razem.
Nigdy nie chciałam cie skrzywdzić, starałam się uważać na to co mówię i robię aby cie nie urazić. Chciałam być dla ciebie jak najlepsza.
Pokazałeś mi co to znaczy miłość, że ona istnieje i jest naprawdę piękna. Zaczęłam wierzyć w siebie, akceptować siebie.
Przestałam żyć przeszłością, wciąż myśleć o tym co się kiedyś w moim życiu wydarzyło. Kompleksy zaczęły mijać. Bynajmniej przestały się tak bardzo dla mnie liczyć.
Niestety nie spędziliśmy razem sylwestra 2021/22. Lecz 2022/23 będzie nasz. Pierwszy raz zakończymy i powitamy nowy rok razem. Oby tak już było zawsze.
Kocham cie całym sercem. Jestem szczęśliwa. Zostań ze mną już na zawsze skarbie. Tylko o tym marzę.
1 & 17/12/22
12 notes · View notes
ourstarsdied · 1 year ago
Text
„Być albo nie być; oto jest pytanie”, czyli niezdecydowanie i inne.
Nie każda nasza decyzja jest czymś wielkim, nie od każdej zależy nasze życie.
Najczęstsze wybory to te trywialne, takie jak wybór smaku herbaty lub butów do stylizacji. Jeszcze innym razem jest to decyzja odnośnie książki, gdyż niezależnie od tego, jak bardzo chcemy nie, nie możemy kupić dziesięciu książek naraz. Pozostaje nam więc jedynie decyzja, która zawsze wydaje się czymś… niezwykle istotnym -  trzeba wybrać odpowiednią parę skarpet, toć mogą one całkowicie zmienić przebieg dnia! Tak samo jest z ramką do zdjęcia, którą kupujemy – przecież potrafi przeistoczyć wygląd całego pokoju, można by nawet rzec, iż całego domu!
Czy widoczne jest, do czego zmierzam?
Oczywiście, istnieje coś takiego jak efekt motyla, kiedy ruch skrzydeł owego owada w jednym miejscu, wywołuje tornado w innym - mała rzecz, wpływa na coś niezwykle ważnego.  Jednak zamiast sprawiania, że czujemy się przytłoczeni i zestresowani wyborami ze względu na ową ideę; powinniśmy pomyśleć o tym jako o uspokojeniu.
Każda decyzja może prowadzić do zmiany naszego dotychczasowego życia; słowo klucz – może. Nie na wszystko mamy wpływ, dlatego nie ma sensu przejmować się wszystkim. Bez wątpienia jest to łatwe do powiedzenia, jak wszystko. Słowa prosto wymówić, dlatego to czyny świadczą o człowieku.
Czyny takie jak m.in. decyzje, których trudność podjęcia wynika z… właściwie czego?
Wątpienia w siebie? Wspomnień z dzieciństwa, kiedy na nic nie mieliśmy wpływu, więc teraz czujemy się jak ryba wyrzucona na brzeg? Niezależnie, od czego pochodzi ów brak pewności siebie, musimy z nim walczyć.
Zastanawianie się nad odpowiednim wyborem uczelni, pracy – to coś wartego główkowania, lecz nawet to nie jest oficjalnie niezmienne. Nie warto tracić czasu na coś, co absolutnie nic nie wniesie do naszego życia. Jeśli nie jesteśmy czegoś pewni – zaufajmy naszej intuicji, nie doceniamy jej wystarczająco.
Cały świat przekonuje nas, że mamy mało czasu, że musimy dużo myśleć, bo zmiany są trudne do zrealizowania, iż musimy dobrze wykorzystać swoje życie, żeby niczego nie żałować; tak się nie da.
Choć raz wyciszmy świat. Zamiast słów wszystkich jakże mądrych ludzi, posłuchajmy odgłosów natury i własnego rozumu, wyjdzie nam to na lepiej.
Nie warto spędzać godzin nad roztrząsaniem błahych problemów i rozwiązań.
Jeśli wybierzemy źle, to zawsze możemy ten wybór zmienić. Nie wszystko da się odkręcić, to fakt. Jednak masę rzeczy się da.
Nie zawsze decydujemy o „swoim byciu lub niebyciu”, więc kiedy tego nie robimy, decydujmy się pewnie. Popełniajmy błędy i je naprawiajmy, inaczej nigdy nie będziemy w stanie prawdziwie żyć.
1 note · View note
thelinethatmademefree · 2 years ago
Text
Sytuacje i osoby, które wpłynęły na podjęcie przeze mnie decyzji o terapii.
Rok 2021, luty. Na portalu randkowym poznaję Kubę oraz Anię. W kwietniu poznałam również Marcina, kolegę Ani. Czuję się samotna, brakuje mi kontaktu z ludźmi. Mam wrażenie, że życie przelatuje mi między palcami i w żaden sposób z niego nie korzystam. Nawiązuje nowe znajomości z nadzieją, że wypełnią pustkę.
Kuba szybko stał się moją ulubioną osobą. Codzienne rozmowy, zainteresowanie, zrozumienie, zaufanie, troska. Niemal każda relacja jest z początku na tyle świeża i fascynująca, że bardzo łatwo jest się w niej zatracić. Byłam bardzo niepewna siebie i wszelkimi sposobami próbowałam szukać w innych swojej wartości. Odkąd pamiętam sama dla siebie byłam po prostu chuja warta. Kuba zrobił na mnie tak ogromne wrażenie, że był pierwszą osobą przy której czułam się onieśmielona. Nasze spotkania odbywały się rzadko, a z ekspresyjnej, dzikiej dziewczyny, stałam się milczkiem, który bał się przy nim głośniej zaśmiać. Kuba stanowczo zaznaczył swoje granice, których nie umiałam wtedy respektować. Karmiłam się jego zainteresowaniem i bardzo szybko było to jedyne, czego pragnęłam. Chciałam więcej. Więcej niż mogłam, więcej niż on był mi w stanie dać. Mimo, że od początku był to układ oparty na seksie dla mnie ważniejsze były nasze samochodowe wycieczki podczas których poznawałam miejsca, do których nigdy nie dostałabym się sama. Nieskomplikowane rozmowy i błogi spokój. Szum auta. Z dala od domu. W tym czasie jeśli już korzystałam z używek to tylko po to aby swój dobry nastrój podbić jeszcze wyżej. Aż w końcu nadeszło oświecenie. Stało się coś, co nie miało prawa się wydarzyć. Coś, do czego nie powinnam była dopuścić. Zauroczyłam się. Płakałam przy odwołanych spotkaniach. Cały świat mi się walił bo miałam zobaczyć go nie jutro, a za trzy dni. Desperacko pragnęłam jego uwagi, ukrywając jednocześnie swoje uczucia. Nie mogłam nic powiedzieć, bo wiedziałam, że zostanę natychmiast odsunięta. Nigdy nie pragnęłam z nim żyć, tworzyć związku czy mieć dzieci. Po prostu zabujałam się jak głupia nastolatka i odkąd zdałam sobie z tego sprawę zaczęłam spadać coraz to niżej i niżej, tracąc kontrolę nad sobą, swoim życiem i swoimi emocjami. Potrzebowałam uwagi. Żyłam w skrajnościach. Moje samopoczucie było uzależnione od jego nastroju, zresztą poczucie własnej wartości również. Czułam ogromny ból. Rozdzierający mnie od środka, piekący ból. W domu zaczęły się awantury co tylko pogarszało mój stan. Usłyszałam, że jak już wychodzę to jedyne co robię to albo daje dupy albo ćpam. Czułam się tak jakby absolutnie cały świat był przeciwko mnie. Bardzo chciałam aby ktoś mnie zrozumiał i po prostu wysłuchał. Niestety byłam tak głęboko pogrążona w depresji, że było to nieosiągalne. Pojawiły się myśli samobójcze. Noc w noc. Chciałam za dużo, czułam za dużo, wszystko było za dużo i za mocno. Wiedziałam doskonale, że relacja z Kubą nie przetrwa długo. Czekałam na koniec. Nawet nie zauważyłam kiedy z względnie rozsądnego i okazjonalnego zażywania, które było przecież pod kontrolą, przeskoczyłam w świadome mordowanie emocji oraz potrzeb używkami. Za wszelką cenę chciałam zagłuszyć wszystko to, co miało czelność wydostać się na powierzchnię. Ból, strach, brak swojego ja i przynależności. Stare, dobrze znane mi schematy. Brałam już cokolwiek. Impulsywnie, byle poczuć ulgę. Xanax, pregabaline, kodeine, amfe, MDMA, 3cmc, bez znaczenia. Szukałam pocieszenia w przygodnych znajomościach, podróżując do Gdańska i po Gdańsku, naćpana. Gdy widziałam się z Marcinem lub Anią zawsze na spotkaniach wszyscy byliśmy naćpani. Pod koniec czerwca napisałam do przyjaciółki, że ja chyba muszę na odwyk albo do szpitala. Że nie dam rady tak dłużej. Nie sama. Już raz walczyłam sama i nie miałam siły robić tego ponownie. Kuba dał mi jasno do zrozumienia, że nie jest w stanie mnie udźwignąć ani emocjonalnie ani na rozum. Było ze mną tak źle, że czasami nie rozumiał co piszę ani o co mi chodzi. Nie wiedział co czuję, nie rozumiał moich uczuć ani reakcji. Nadszedł lipiec. Moja przyjaciółka pomogła mi znaleźć ośrodek dzięki losowemu artykułowi w Internecie. W owym artykule była wzmianka o tym, że miasto dofinansowało osobny program dla uzależnionych od narkotyków. To była moja jedyna iskierka nadziei. W tym samym tygodniu w którym zakończyła się moja relacja z Kubą napisałam do ośrodka maila z pytaniem o możliwość udzielenia pomocy osobie uzależnionej od środków psychoaktywnych i z diagnozą borderline. Albo terapia albo samobójstwo. Tydzień później pojechałam do niej w odwiedziny do Szczecina. W pociągu byłam naćpana. Jestem niemal pewna, że w obie strony. Dwa tygodnie później spotkałyśmy się na Jarmarku w Gdańsku. Również byłam naćpana.
W przeciągu kilku miesięcy stałam się emocjonalnym wrakiem. Kuba doskonale odbił wszystkie moje braki i niespełnione potrzeby z którymi żyłam latami. Odrobina uwagi ze strony szarmanckiego mężczyzny... Tylko tyle i aż tyle. Wciąż twierdzę, że zdecydowanie bardziej potrzebowałam po prostu terapii, niż leczenia uzależnienia, które nazywałam objawem, głównie przez przylepione do mnie zaburzenia osobowości. Relacja z Kubą otworzyła stare rany, które zaczęły krwawić na tyle mocno, że znowu niemal całkowicie straciłam kontrolę.
2 notes · View notes
mvanillam · 2 years ago
Text
#grudzień
Z aktualności...
-szybciutko odpuściłam randkowwanie przez internet jakaś tragedia Ci faceci 🥴
-nadal mieszkam z rodzicami chociaż coraz ciężej Nam znosić siebie nawzajem rodzice są starsi i potrzebują spokoju a u Nas albo bunt 7 latki albo hormony 13 latka
...ale ja nie o tym.
Historia z Ł. Wciąż nie zakończona.
To znaczy zerwałam z Nim już prawie dwa miesiące temu a on zupełnie nieoczekiwanie dla mnie zareagował desperacja i złamanym sercem.
Chciałam to łagodnie zakończyć. Z klasą i szacunkiem na jaki ten związek zasługiwał.
Tłumaczyłam,prosiłam. Dystans 100%.
A Ł? Najpierw przywiózł mi i zostawił na moim samochodzie Nasze "wspolne" rzeczy i Nasz puzzel...
Zabolało 💔
Znał moje najbliższe plany więc przyjechał za mną na dyskotekę na której byłam że znajomymi,potem jeszcze kilka razy jeździł za mną. Ja popadłam w paranoje i strach bo dla mnie to nienormalne tak się narzucać...Ale on był zdesperowany a ja się odcięłam.
Był czas że zablokowałam go gdzie się dało bo się bałam że znowu będzie za mną jeździł a ja nie chciałam rozmawiać. Nie umiałam spojrzeć mu w oczy bo wiedziałam że być może pęknę. Raz pozwoliłam mu na rozmowę,stal przede mną że lzami w oczach zmęczony ta sytuacja. Moim odejściem. Było mi przykro że doprowadziłam go do tego stanu ale nie chciałam być z Nim wbrew sobie. Bardzo długo trzymałam dystans mijały tygodnie.
Miesiąc. Teraz drugi.
Odpuściłam,złamałam się. Uległam na krótkie rozmowy co słychać,jak mija dzień...
Spotkaliśmy się. Rozmawialiśmy o normalnych sprawach,nic konkretnego. Podtrzymaliśmy kontakt telefoniczny.
Kilka dni później,wychodząc z pracy po nocnej zmianie na moim samochodzie,za wycieraczka był przymocowany mały bukiecik z piękna róża w środku ...
Zamurowało mnie. Od razu wiedziałam...że to od Ł. Który czekał na moja reakcje,nic wcześniej nie mówił, wiedziałam tylko tyle że ma coś do załatwienia wieczorem i że będzie w okolicach mojej pracy ale nie spodziewałam się kompletnie.
Spotkaliśmy się niezobowiązująco,żeby pogadać. Podziękowałam za niespodziankę i trochę znów porozmawialismy.
I jak na kobietę przystało...przeszło mi przez myśl że nikt nigdy tak się o mnie nie starał.
Z dzisiejszej perspektywy widzę że wtedy był okropnie zdesperowany i nie wiedział jak do mnie dotrzeć,teraz kiedy wyciągnął wnioski po tamtych sytuacjach,starą się do mnie dotrzeć powoli i spokojnie.
Różnie między Nami bywało ale fakt że traktował mnie jak kogoś najlepszego na całej Ziemi,potrafił mnie docenić,potrafił mnie dowartościować i do dziś to robi chociaż ja wciąż staram się trzymać pewien dystans.
Chciałam sprawdzić co poczuje po takim czasie jeśli on znowu mnie przytuli lub pocaluje. Pozwoliłam na to i wierzcie lub nie ale świat w tamtej chwili się zatrzymał. Nic zupełnie się nie liczyło. Czułam tylko jego usta i nic więcej...tylko...ciszę,spokój,błogość.
Szok. Pierwszy raz w życiu tego doświadczyłam.
Cały ten związek był dla mnie abstrakcja odbiegająca od reszty. To ile razy minęliśmy się na mieście nie wiedząc kompletnie że któreś z Nas będzie w tym miejscu,to ile razy ja o czymś pomyślałam i nie powiedziałam a on to zrobił...albo powiedział.
To jest niemożliwe....dlatego nie opuszcza mnie wrażenie że wszystko dzieje się po coś i może to jest właśnie to...
5 notes · View notes
nehemiasz · 2 years ago
Text
Tumblr media
Gdyby założyć, że unosimy się na balonikach do szczęścia a każdy z nich jest wypełniony jakimś pragnieniem np. poczucia spełnienia, przynależności, miłości, zadowolenia z pracy, akceptacji siebie... to im więcej byłoby takich baloników tym lepiej... Wiemy jednak, że pragnienia są czymś mało konkretnym... Że podobnie jak dziecko zaglądające przez szybę do sklepu widzimy świat trochę innym niż jest naprawdę i nie wszystkie możemy napełnić od razu... 
Serial, który znalazłem  na player.pl opowiada pewną historię. Tytułowy Barry to płatny zabójca, który nie odkrył jeszcze swoich prawdziwych pragnień, po powrocie z wojny zaopiekował się nim wujek Jack, który obiecał jego ojcu że się “nim zajmie”. Jego zajęcie było proste, nie wymagało zaangażowania emocjonalnego, jedyną zasadą było nie wchodzić w kontakt z ofiarą. Pewnego razu Barry dostaje zlecenie w Los Angeles, nie zna jeszcze wizerunku ofiary. Przez przypadek zapoznaje go w barze i ten okazuje się “spoko gościem” Barry śledzi go ale nie potrafi go kropnąć jak tylu innych przedtem, wchodzi za nim do dziwnie wypełnionej sali –trafia na przesłuchanie ról w teatrze. Jeden z aktorów się nie zjawia i Barry odgrywa jego rolę. Okazuje się świetny! Zostaje przyjęty. Oczywiście serial wymaga tego by sprawy nie poszły zbyt prosto.  
Barry jest to pokręcona komedia z czarnym humorem. Ujawnia jednak prostą parwdę o nas-póki czegoś nie spróbujemy nie wiemy czego chcemy, pewność siebie buduje się latami i nie jest ona zasadzona na jednej rzeczy. Jak mądrze ktoś powiedział pewność siebie może dotyczyć tylko jednego albo kilku aspektów życia a w innych cały czas możemy czuć się słabo. 
Barry zostaje wystawiony na próbę, ma zagrać pierwszoplanową rolę ale okazuje się, ze nie potrafi. Do tej pory czaił się i zabijał, nie umie zając tyle scenicznej przestrzeni by zagrać Romeo... Myślę, ze to dotyczy wielu z nas, potrafimy odgrywać różne rolę np.. jako przyjaciele, pracownicy ale gdy zostajemy zupełnie sami czujemy się jacyś śmiesznie mali, tacy małomiasteczkowi jak by powiedział Dawid Podsiadło... Dlaczego? Myślę, że to wynika z kilku powodów. Pierwszą z nich jest mały kontakt z samym sobą... żyjemy tak szybko, że nie mamy czasu zająć się sami sobą... Uciekamy w wyprzedaże, kreowanie swojego wizerunku np. na facebook itp.. Stąd nasze relacje w prawdziwym życiu, są coraz słabsze.  
I tutaj wróćmy do naszej metafory baloników, warto zadać sobie pytanie co każe nam je dmuchać? Czy to co robię jest naprawdę tym czego pragnę...Co jeśli do szczęścia potrzebuję mniej niż myślę?  
2 notes · View notes
niechciaana · 1 year ago
Text
21 rzeczy których się nauczyłam w 2022
1. Dyskomfort pozwala nam się rozwijać. On nigdy nie jest wygodny ale przez niego poznajmy samych siebie. Dyskomfort wyrzuca nas z wygodnego miejsca. Może wydawać się niepotrzebny ale to on sprawia że stajemy się bardziej wartościowymi ludźmi
2. Negatywne emocje są nam potrzebne w życiu. One nie sprawiają że mamy bezwartościowy dzień. To że ja odczuwam smutek, strach to komunikat w jakim kierunku potem zmierzamy.
3. Pilates, siłownia czy fitness to nie jedyna forma wartościowego ruchu. Joga jest równie wartościową gdy właśnie to ją danego dnia potrzebujemy. Słuchajmy swojego ciała.
4. Bycie offline to ogromna przyjemność i czerpanie szczęścia z życia na innym poziomie. Telefon zawęża nam spojrzenie na świat. Nie dostrzegamy innych wartych uwagi zjawisk.
5. Odstawienie elektroniki przed snem zmienia jakość snu. Podwyższa się czas głębokiego snu i szybciej zasypiamy. Dopóki Siennie spróbuje to nie zobaczymy różnicy.
6. Zimę da się lubić. Z tą trudną porą roku da się oswoić, można żyć z nią w zgodzie i potrafić w niej funkcjonować bo jednak ona z nami zawsze będzie, nie wyrzucimy jej z pór roku.
7. Nie muszę doświadczać w życiu wszystkiego aby być wartościowym człowiekiem. Nie da się spróbować wszystkiego, a przede wszystkim nie trzeba doświadczać wszystkiego kiedy to nie jest zgodne z tobą. Trzeba z czegoś zrezygnować albo w ogóle ich nie próbować aby żyć w zgodzie z samym sobą.
8. Zrobione włosy to game changer. To jest taka zmiana w samopoczuciu i wyglądzie, czuje się z tym o wiele lepiej i codzienność jest przyjemniejsza.
9. Rutyna ułatwia funkcjonowanie. Czuje się przez to lepiej, moje ciało czuje się bardziej zadowolone. To nie musi być macha, trening, medytacja. Są to czynności przez które czujemy się lepiej, to może być jedną rzecz. Woda z cytryną, kilka stron książki.
10. Zerwanie przyjaźni może boleć tak jak złamane serce. Mamy prawo do tego aby odczuwać takie emocje nie tylko w kontekście relacji miłosnych.
11. O przyjaźń trzeba dbać tak jak o związek. W przyjaźni nie zawsze idzie wszystko bezproblemowo. W naszej kulturze mało mysli się o przyjaźni, bardziej o związkach. przyjaźń to relacja jak każda inna. Też trzeba wkładać w nią wysiłek i mogą być w niej kryzysy i niezgody, zazdrość. I to jest cały czas przyjaźń.
12. Cykl menstruacyjny to siła kobiety a nie przekleństwo. 4 fazy cyklu to zaproszenie do różnych rzeczy. Kiedy nauczymy się funkcjonować w zgodzie z cyklem to będziemy bardziej powerfull
13. Synchronizacja cyklu działa. Można przeżywać okres bez zabójczego bólu. Chodzi tu o podchodzenie odpowiednio do treningów i diety w danych cyklach.
14. Lęk to nie intuicja i to jest konstruktywny. Żyjemy w takich czasach, że nie do końca nasz mózg rozróżnia rzeczy które są potencjalnie dla nas zagrożeniem. Przez to w naszym życiu jest dużo lęku. Często ma on mało wspólnego z rzeczywistością albo w ogóle.
15. Media przedstawiają specjalne informacje by siać panikę gdyż łatwiej w ten sposób przyklejamy się do newsów. A co za to więcej generujemy kliknięć. Może warto przerzucić się na media bardziej neutralne?
16. Rzeczy które najbardziej irytują nas w innych to rzeczy które irytują nas w samych. Warto się sobie przyjrzeć w takich sytuacjach.
17. Wielu ludzi bardzo łatwo przejrzeć. To czego się czepiają, jak się zachowują mówi bardzo dużo o człowieku. To jak ktoś zwróci uwagę na nasz cellulit to prawdopodobnie sam go ma , jeśli komuś nie podoba się twój nos to sam może mieć taki kompleks. Wiele osób w ten sposób się obnaża, pokazanie to co ich najbardziej boli.
18. Regularna aktywność fizyczna wpływa na nasze zdrowie psychiczne.
19. Alkohol szalenie szybko uzależnia. Regulowanie emocji alkoholem to kiepski pomysł.
20. Masaż to luksus ale niekoniecznie fanaberia.
21. Warto w swoim życiu znaleźć czas na nic nie robienie. I takie czas też jest okej. Nic nie robienie jest często dla nas bezużyteczne ale to nie prawda. Głęboki odpoczynek jest dla nas ludzi również ważny.
3 notes · View notes
pierwsza-dyrektywa-fluora · 1 month ago
Text
TrekSfera 2024 na Imladrisie
Tumblr media
Przejrzałem cały program konwentu (https://program.imladris.pl/) i wypisałem punkty trekowe i treksferowe. Dajcie znać jeśli coś pominąłem.
Olbrzymia szkoda, że nie mogę się pojawić, ale jeśli Wy możecie, to zachecam do udziału:
sobota, 9 listopada 2024, g.12:00 Can't Stop Star Trek Fan Production Martyna Tomaszewska
Zapraszamy na godzinę z czeskimi twórcami FSFilm! Pokażemy trzy fanowskie filmy inspirowane Star Trekiem, w tym najnowszy epizod "Słodka Nieświadomość", którego premiera została przyspieszona specjalnie dla polskich fanów. Na koniec odbędzie się krótki wywiad z twórcami o ich pasji do tworzenia fanfiction w uniwersum Star Treka.
g.15:00 USS Spirk - historia fandomu Star Treka [13+] Kira Nadolnik
Powszechnie uważa się, że Star Trek zapoczątkował fandom w kształcie, jakim znamy go obecnie. Na tej pelekcji dowiecie się trochę o tym, jak wyglądały te początki i komu zawdzięczamy nasz kolory świat. Nie będzie tylko o shipowaniu!
g.16:00 Zmiany w poetyce współczesnej fantastyki [16+] Smok Eustachy
Zmiany w poetyce współczesnej fantastyki filmowej i serialowej jako efekt przemian społecznych., Na przykładzie Gwiezdnych Wojen, Star Treka, Władcy Pierścieni, Red Dwarf, BS Galactica. Estetyka, fabuła, konstrukcja dzieła filmowego.
g.18:00 Co nam zgotuje przyszłość? Człowiek, społeczeństwo, technologia i kosmos. [13+] xetnoinu
Co mówi o nas, o współczesności i o tym, jak kształtowana jest nasza futurystyczna wyobraźnia, największy w dziejach rozrywki tasiemiec ;) spaceoperowy z gatunku s-f? Zapraszam na fanboyską podróż po nieoczywistych wizjach przyszłości wybranych z tysiąca produkcji Star Treka. Podróż dla osób co nie znają, opornych i w odmętach obrony head kanonu – bo Was też czeka przecież przyszłość :)
g.19:00 [KONKURS] Wiedzówka "Star Trek Scene It"
Adam Kulka, Miłosz Kamiński
Konkurs wiedzy o uniwersum Star Trek oparty o interaktywną grę planszową "Star Trek Scene It" - pytania bywają zaskakująco trudne!
niedziela, 10 listopada 2024
g.10:00 Star Trek - jak to się zaczęło [12+] Marta "Raine" Bogacka
"Star Trek" to jedno z największych uniwersów w zakresie science-fiction - 10 seriali, 13 filmów oraz cała masa książek, komiksów, a nawet gier komputerowych. Ale jak to się zaczęło? Oryginalny serial miał przed sobą tyle przeszkód, że nikt wtedy nie zdawał sobie sprawy, że da początek czemuś tak ogromnemu. Chcesz dowiedzieć się jak Gene Roddenberry wpadł na pomysł serialu? Zastanawia Cię jakie powiązania ma "Star Trek" ze "Star Warsami"? Przyjdź a dowiesz się o początkach gwiezdnej wędrówki.
g.12:00 Piżamy i Fazery! Jaxa
"Star Trek" doczekało się naprawdę świetnego RPGa! Jeżeli jesteście fanami uniwersum, ale jeszcze nie nie mieliście okazji zagrać w gry fabularne, albo nie znacie Star Treka, a świetnie bawicie się na sesja to zajrzyjcie na prelekcje i przekonajcie się czemu warto RPGowo poznać ten świetny system!
g.13:00 [KONKURS] Konkurs wiedzy o Star Treku i Star Wars Aleksandra Kulczycka, Smok Eustachy
Konkurs wiedzy, odpowiedź na pytania, nowoczesna forma Kahutowa.
g.14:00 [SESJA RPG] Na straży pokoju! [16+] Jaxa
Jest rok 2385. Po ataku na stocznie na Marsie na Federacje padł blady strach. Przerażeni decydenci nakazali wycofanie jednostek Floty w głąb przestrzeni UFP, tak by te chroniły planety członkowskie. Tymczasem na opuszczonym pograniczu toczy się mordercza gra, której ofiarami mogą być miliony niewinnych istnień!
Triggery: wojna, terroryzm, uchodźcy System: Star Trek Adventures 2 ed.
g.14:00 O (pop)kulturowej genezie tytułów w Star Treku Piotr "The D" Domański
Tytuły odcinków i filmów we franczyzie startrekowej często są nawiązują do innych dzieł kultury zarówno wysokiej jak i popularnej. Podczas prelekcji omówię część przykładów koncentrując się na nowszych odsłonach franczyzy.
g.15:00 Sekcja 31, Cesarzowa i Wes Crusher w akcji. Oj, namieszali ;). Czas i chronologia w Star Treku. xetnoinu
Gdzie się Trek zaczyna a gdzie kończy? Jak ogarnąć trzy linie czasu, paralelne multiwersum, kryształy czasu i paskudne Zmory? Słowem wszystko czego nie chcecie wiedzieć przed premierą filmu Sekcja 31. Szalony przegląd wydarzeń w uniwersum dla opornych, ciekawskich i zakutych osób z Wolkana, co twierdzą, że podróże w czasie są …nielogiczne ;) .
g.16:00 [PANEL DYSKUSYJNY] Q&A Seriale s-f dla początkujących i zaawansowanych. Znajdziemy space operę dla Ciebie. [12+] Juliusz "Q_" Mróz, Magdalena Stonawska, Smok Eustachy, xetnoinu
Jest siedem! nowych seriali uniwersum Star Treka, jest Orville, Problem trzech ciał, Mandalorianin, For All Mankind, Andor, Ahsoka, Akolita. Są fanfilmy. Są klasyki: BSG, Stargate, B5 i pięć klasycznych serii Star Treka, The Expanse i inne. Przybywaj, zapytaj i oglądaj. Podziel się swoją opinią o serialowych space operach. Znajdź swój sposób na Star Trek.
g.17:00 Filozofia w wybranych odcinkach klasycznego Star Treka [16+] RedHatMeg
Będziemy omawiać między innymi, role języka w odcinku TNG "Darmok", definicję osoby w odcinku VOY "Autor, Autor" oraz dwoistość natury ludzkiej w odcinku TOS "Rozdwojenie".
g.18:00 Świat Star Trek dla początkujących [16+] Juliusz "Q_" Mróz
Napęd Warp, replikatory, transportery, bezgotówkowa utopia (kosmiczny gejowski komunizm?), Klingoni, Romulanie, armie klonów (tak, Lucas nie był pierwszy). Wprowadzenie w bogaty (i niekonsekwentny) świat Star Trek, rozwijany od lat '60 do dziś.
g.19:00 Psychologia w Serii Oryginalnej Star Treka [12+] Rayna
Próba interpretacji głównych postaci oraz niektórych fabuł TOS w świetle wybranych koncepcji psychologicznych
g.20:00 Od kiedy Star Trek jest WOKE? Historia progresywnych narracji w Star Treku [12+] Tash "Feneko" Lisiecki
Czy woke zabija Star Treka? Co to właściwie znaczy, że serial jest woke? Co lepsze - alegoria czy reprezentacja? Czy reprezentacja może być zła? Czego Data, Dax i Quark uczą nas o podejściu do transpłciowości w XXIV wieku? Czego o postrzeganiu queerowości uczy nas Mirror Universe? I najważniejsze - czy Federacja to tak wyczekiwany przez wielu Fully Automated Luxury Gay Space Communism? Na te i inne pytania postaramy się odpowiedzieć w ramach tej prelekcji! Na koniec przewidziana jest dyskusja.
0 notes
godiswithus-isaiah41-10 · 3 months ago
Text
Szczęść Boże. Chciałabym podzielić się z wami wierszem pt. ,,Wieczne szczęście", który napisałam 09.08.24 r. dzięki łasce Bożej
Wieczne szczęście
Cóż Ci może człowiek, Boże,
za Twych łask niezmierzone morze?
Cóż Ci mogę dać, skoro sama nic nie posiadam?
Choć ciągle się zastanawiam
Pustka pozostaje w mojej głowie
Wieczór kolejny upływa
A ja znowu przy stolę siedzę gorliwa
I poddaję się rozmyślaniu
O Twojej Miłości nieprzemijaniu
Każdego dnia nieustannie zsyłasz nam łask zdrój
,,Czego w zamian może chcieć mój Miłosierny Bóg? ─
To pytanie w mojej głowie obecne jest
I nie zanosi się na to, aby miało niedługo odejść
Jego Miłość jest jak łagodny powiew wiatru w upalny dzień
W moim sercu słyszę melodię Jego głosu i cichy, delikatny szept
Ta czuła Miłość przemienia moje serce
Tak, że nie poznaję już samej siebie
Niegdyś tak nieopanowana, niepohamowana w czynieniu złości
Teraz po utonięciu w Miłości
Najwyższego poznaję sens życia mojego
Którym jest mieszkanie w Sercu mego Ukochanego
Ten sam Bóg, Którego jutro pragnę ujrzeć ukrytego w Sakramencie Miłości
Stał się na zawsze Źródłem mojej prawdziwej radości
Gdy widzę, jak mój Stwórca patrzy na mnie pod postacią chleba i wina
Moje serce pragnie przy Jego boku na dłużej pozostać
Przy Nim znikają wszystkie obawy i lęk
Z głębi duszy dochodzi pełen radości śmiech
Kiedy przechodzę przez życiowe burze
Wiem, że nie będę sama, przechodząc przez tajemnicze morze
Lecz znajdzie się na nim Ten, Który przeprowadzi mnie przez nie za rękę
A kiedy z roztargnienia tonąć zacznę, uratuje mnie
On jest sprawcą pokoju, który odczuwam
Przy Nim aż do Nieba się wzbijam
Nie potrzebuję do tego żadnych skrzydeł
Bo przy Nim Ziemia pozbawiona grawitacji jest
Mogę pędzić wszędzie, gdzie chcę
Gdyż On uskrzydla mnie
Choć nie ukrywam, że nie muszę lecieć daleko
Bo miejscem, w którym najbardziej kocham przebywać są ramiona Jego
W nich nic mi nie grozi, to wiem
Ta ufność nie zniknie, choćby pojawił się cień
Zasłaniający Słońce, Które rozświetla wszystkie moje dni
Większy jest Ten, Który jest we mnie niż ten, który jest w świecie, Pan mój Niepokonany
W Nim są odpowiedzi na wszystkie pytania będące w mojej głowie
Na wszystkie bez wyjątku, wystarczy wsłuchać się w serca ciszę
Tam w Jego obecności odnajdę odpoczynek
To niezmienny fakt, chociaż czasem
Zdarza mi się prosić o znak
O łaskę, aby poczuć Jego obecności smak
Kiedy wydaje się, że cisza zbyt długo trwa
Podczas kiedy w głowie chaos, tak jakby szatan stwierdził, że to fajna zabawa
Tak długo mną miotać i pozbawiać sił, wprawiać w zwątpienia
Jednak wiem, że nie mam nic do stracenia
Kiedy udam się bezpośrednio do Niego
Zniknie wszelki mrok
Rozjaśni wszystko, udzielając Swego Światła
I ukazując, że On jest Tym, Który sprawia
Że cały świat funkcjonuje, a więc
Nie muszę się wahać wcale
Wystarczy mi ufać i wierzyć, że
On nad tym wszystkim czuwa nieustannie
Nie muszę mieć wątpliwości, że On to wszystko ogarnia
W końcu On jest Stwórcą całego świata, to prawda
On zajmował się wszystkim przed powstaniem świata
Dlatego ja nie muszę mieć wszystkiego pod kontrolą i tego ogarniać
On zajmuje się całym światem tak,
Jak najlepiej jest dla naszego zbawienia
Nie daje nam tego, co jest zbyt wielkie do zniesienia
Lecz upewnia się, że te trudności są możliwe do uniesienia
A jarzmo niesie razem z nami, nie zostawia nas
Taki Cudowny jest właśnie nasz Ukochany Pan
Którego wysławiać będziemy w Niebie po wieczny czas
Choć tak naprawdę nigdy nie będziemy w stanie Go idealnie adorować
Bo Jego majestat na zawsze pozostanie zbyt wielki dla nas do całkowitego poznania
Mamy Boga Wspaniałego, tak Tajemniczego
A zarazem sercu ogromnie bliskiego
Nawet kiedy nie rozumiemy Jego słów na poziomie rozumu
Naszej duszy dodają sił do kontynuowania biegu
Abyśmy mogli dotrzeć do mety na końcu drogi
Po której kroczymy aż do tchu utraty
Wtedy koniec okaże się być dopiero początkiem
Strata tego co ziemskie okaże się być pożytkiem
Czymś, co doprowadziło nas do spotkania Boga Miłosiernego
I spokojnego spoczywania w czułych, Ojcowskich ramionach Pana naszego
Czy tego nie pragniesz, moja duszo? A ty, serce moje?
Zatem biegnij ku Miłosiernemu czym prędzej
Poddaj się Jego prowadzeniu
A nie zawiedziesz się nigdy, choćby wszyscy pozostawili cię sobie samemu
Bo Pan nasz jest Wierny i nie pozwoli cię skrzywdzić
A kiedy będzie ci ciężko, przytwierdzi cię do Swego serca niczym pieczęć
Z Nim odejdziesz bezpiecznie
Aby rozpocząć w Niebie nowy etap, jakim jest wieczne szczęście
0 notes